Historia Ashley'a i Effie

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 5

[Ashley]
- Eh, Effy dobrze wygląda nago – wyskoczyłem z bus’a, podchodząc do Andy’ego, który właśnie wydmuchiwał dym papierosowy. Widząc, że moje słowa nie ruszają ani jego, ani pozostałych, rzuciłem – Sammi też niczego sobie – gwizdnąłem cwaniacko, udając poważnego.
Jinxx zadławił się wodą, którą właśnie popijał, a Jake zaczął walić po pięściami po plecach.
- Że co? – wykaszlał, podchodząc do mnie z agresją i rządzą mordu w oczach.
- Żartowałem! – parsknąłem śmiechem, ledwo trzymając się na nogach.
- Coś ty znowu zmalował, Ash? – zapytał CC.
- Ja? Nic… Wszedłem tylko do swojego pokoju – kopnąłem niewielki kamień, leżący na ziemi.
W tym samym momencie, poczułem jak lecę do przodu. Na szczęście zdążyłem utrzymać równowagę i szybko obróciłem się, aby zobaczyć sprawcę. Za mną stała Effie, z założonymi rękami. Ubrana oczywiście! Stanęła i przysunęła usta do mojego ucha.
- Uważaj, na to co robisz! – szepnęła, a raczej syknęła ostrzegawczo, aby następnie obrócić się i ze słodkim uśmiechem usprawiedliwić moje zachowanie.
Wzięła skręta z ręki Biersacka i zaciągnęła się, odchylając głowę do tyłu. Zaskoczony Andy, wymienił ze mną spojrzenie.
- Eff – zacząłem, kiedy z jej rozchylonych warg wyleciał dym. Wzdrygnęła się jak wymówiłem jej imię – Nie wiedziałem, że zaczęłaś palić. Znowu…
Nie odpowiedziała, spuszczając głowę w dół. Westchnąłem ciężko. Niedługo potem odjechaliśmy z piskiem opon. No dobra, bez…
                                                                                              *
- Poważnie? – zapytała brunetka, kiedy późnym popołudniem staliśmy przed wejściem do Wesołego Miasteczka. Jake zaczął kupować karnety.
- Kochałaś to – powiedziałem cicho, sam do siebie, nie przejmując się tym, że ktoś to usłyszy.
- Niespodzianka! – krzyknął CC – Wszyscy stwierdziliśmy, że się rozerwiemy przed dzisiejszym koncertem.
Przeszliśmy parę kroków, a już z daleka dało się słyszeć wrzaski z kolejki górskiej i zapach waty cukrowej. Były tu pary, rodzice z dziećmi, nawet staruszkowie. Wszyscy mieli uśmiechy na twarzy. Dookoła mieściły się różne atrakcje. Karuzele, stoiska, tory, nagrody. Twarz Effie jakby rozjaśniła się, a na jej buzi zagościł lekki uśmiech.
- Chodźmy się bawić! – wrzasnął Christian, a ludzie patrzyli na niego śmiejąc się.
- To gdzie na początek? – spytała Sammi, a Jeremy złapał ją w pasie, wywołując u czerwono – włosej mały rumieniec.
 - Samochodziki – zaproponował Jake, biegnąc w stronę kasy, zupełnie jak mały chłopczyk.
- Nie tak prędko – rzucił Andy trzymając go za koszulkę – Rozdzielamy się. Ja,  ten tutaj i CC idziemy razem. Jinxx bierzesz Sammi, a ty Ashley pilnujesz małej – wskazał na brunetkę.
- Co? Nie, nie, nie – mówiła – Naprawdę wszyscy macie zamiar zostawić mnie samą z Ash’em?
Było jednak za późno, bo cała ekipa rozeszła się w swoje strony. Posłałem uśmiech w jej stronę. Prychnęła niezadowolona.
- Ty decydujesz princess’o – machnąłem głową – Idziemy na kolejkę górską?
- No nie wiem – odparła niepewnie – Ale jeśli na ciebie zwymiotuje, nie miej pretensji.
                                                                              *
- Ale jazda – po paru atrakcjach, staliśmy przy jednej z budek z napojami.
- Wiesz, nie sądziłam, że będę się tak dobrze bawić! – odgarnęła włosy z zarumienionych, mokrych od potu policzków.
Pociągnąłem napój przez rurkę, chcąc opróżnić zawartość do końca.
- Teraz ja decyduję – oznajmiłem, uśmiechając się na swój sposób.
Effie właśnie wyrzucała pusty kubek do kosza, a ja błyskawicznie pociągnąłem ją za sobą. W parę minut staliśmy pod „Kolejką Upiorów”.
- Nie – rzekła zrozpaczona, gdy dawałem nasze karnety – Nie wejdę do tego ciemnego tunelu – wpatrywała się w otchłań z przerażoną miną.
- Pojedziesz – roześmiałem się, widząc jej minę,
Po chwili oboje siedzieliśmy w czarnym jak smoła wagoniku. No i zaczęło się. Na ścianach wisiały kościotrupy w pajęczynach, straszne upiory oraz inne dziwactwa. Eff drżała niespokojnie zaciskając powieki. Pocieszyłem ją, mając nadzieję, że dodam jej otuchy.
Nagle w tunelu zrobiło się kompletnie ciemno i wagonik przyśpieszył. Usłyszałem mrożący krew w żyłach śmiech. Effie podskoczyła na siedzeniu i wtuliła się w moje ramię. Lekko zaskoczony objąłem ją ramieniem.
- Boję się – szepnęła.

- Jestem z tobą. Wszystko jest w porządku – przytuliłem dziewczynę, która wystraszona zaciskała pięści na mojej koszulce. Fala ciepła zalała moje serce.
_________________________
pisane przy: Avril Lavigne - He Wasn't, Motley Crue - Home Sweet Home
Wyraź swoją opinię :)

5 komentarzy:

  1. Nie wiem za bardzo co napisać, jestem słaba w dodawaniu komentarzy.
    Jak zawsze rozdział mi się podoba.
    Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER ROZDZIAŁ. CODZIENNIE PO KILKA RAZY TUTAJ ZAGLĄDAM BARDZO MI SIE PODOBA TWOJE OPOWIADANIE I CZEKAN NA WIĘCEJ ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetnie, szkoda tylko, że tak krótko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótko, ale cudownie ♥
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Ach, już wyobrażam sobie naszych chłopaków w wesołym miasteczku. Kochane urwisy. Liczę, że nie będziesz kazała czekać mi długo na nexta :***
    P.S. przepraszam, że wcześniej nie wpadłam, ale czas mnie strasznie ostatnio wszędzie goni.. Nie mniej jednak czekam i uwielbiam to jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Końcówka najładniejsza : fala ciepła zalała moje serce .

    Wgl rozdział wyjebiisty ; *

    OdpowiedzUsuń