Historia Ashley'a i Effie

sobota, 5 kwietnia 2014

Decyzja

Moje przemyślenia nie trwały długo, no i pojawił się nowy blog: http://our-sweet-blasphemy.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam do czytania, komentowania, no i obserwowania :) Pierwszy rozdział już niedługo.
Hope you like it.
Cassidy

czwartek, 3 kwietnia 2014

INFORMACJA! [ważne]

Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze zagląda, czegoś oczekuje, więc chciałabym tylko poinformować - zastanawiam się nad założeniem NOWEGO BLOGA.
Mnie samej wydaje się to absurdalne, bo jak wiadomo, nie dodaję regularnie, czasami z lenistwa, a czasami z braku czasu. W każdym razie ostatnio przyszedł mi do głowy ciekawy pomysł na opowiadanie, również o Black Veil Brides (oczywiście z motywem miłości), jednak w nim (zamiast Ashley'a) będzie Jinxx. Myślę, że byłoby to ciekawe, bo zazwyczaj widziałam opowiadania o Andy'm i Ash'u.
W ostatnim czasie dopadła mnie wena, ale nie jestem do końca przekonana do tego pomysłu. Z drugiej strony, dlaczego by nie zaryzykować?
Jeśli tylko coś postanowię, natychmiast tu napiszę. Zapewne informacje mogą się też pokazać na moim drugim blogu:
http://pozwol-byc-wolnym.blogspot.com/
Gdyby ktoś tu zajrzał, proszę, niech napiszę mi czy warto to zrobić - to na pewno pomoże mi w decyzji.
Trzymajcie się ciepło,
Cassidy
PS. Wpadnę na wasze blogi jak tylko będę mogła :)


piątek, 3 stycznia 2014

Epilog*

(po rozdziale 15)
Nigdy nie przepuszczałbym, że moglibyśmy do siebie wrócić z Ashley'em. Prawdopodobnie los chciał abyśmy byli ze sobą. Kocham go, a on kocha mnie. Chyba tutaj pora zakończyć naszą historię. Jesteśmy szczęśliwi. Black Veil Brides się rozwija, koncertuję i zdobywa coraz więcej fanów. A ja?
Pracuję w Flower Coffee od paru miesięcy i chyba nie ma lepszej pracy. Zaprzyjaźniłam się z Dylanem, który dołączył do niewielkiego grona moich przyjaciół. Dzięki kawiarni poznałam wiele osób z którymi nawiązałam kontakt. Moja rodzina mnie nie szuka, a mi jej nie brakuje. Mam inną - złożoną z pięciu wariatów, którzy już przyzwyczaili się do mojego towarzystwa.
Jeśli miałabym podsumować to, co działo się od mojego pierwszego dnia w Los Angeles nazwałabym to wybuchową mieszanką. Spotkały mnie zarówno dobre jak i złe rzeczy.
Ashley jest dla mnie najważniejszy na świecie, nie mogłabym bez niego żyć. Wszystko idzie po naszej myśli, dawne plany znowu stały się możliwe i jestem pewna, że na pewno damy radę je w przyszłości wypełnić. Zdarzają się kłótnie, chyba jak w każdym związku, ale to chyba normalne. Umacniają nas w naszych uczuciach i to jest piękne.
Gdyby nie jedna decyzja, moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Jak?
Tego nigdy się nie dowiem.
________________________________________
* nie zabijcie mnie za to
I tutaj odpowiadam na komentarze. Ciężko jest mi się do tego zabrać po takich pozytywnych opiniach :* 
Ale w końcu muszę.
Będę szczera - nie mam już siły dalej ciągnąć tego opowiadania. Miałam w planach jeszcze parę rozdziałów, ale po prostu nie wiem co dalej pisać - mam nadzieję, że rozumiecie. Chyba każdy z nas (blogerów) miał już jakąś blokadę i nie widział co dalej napisać. Po za tym nie mam pomysłów - to chyba mój główny powód zakończenia historii Ash'a i Effie. Po prostu nie daje rady stworzyć im dalej przyszłości, chcę aby żyli w spokoju i cieszyli się sobą. Żadnych kryzysów i innych problemów (przywiązanie i te sprawy). Nie oszukujmy się - jakbym dalej pisała o ich idealnym związku, sama umarłabym z nudów.
Jestem przywiązana do tego bloga, głównie dlatego, że jest on moim pierwszym.
W każdym razie nie jestem z siebie dumna, bo zaczynając pisać w głowie miałam mnóstwo pomysłów, ale z czasem one po prostu zniknęły. Miało być więcej rozdziałów i ogólnie ciekawsza fabuła (jeśli było tu coś z fabułą XD). Przechodząc do sedna - dziękuje wszystkim, którzy czytali/jeszcze przeczytają te opowiadanie. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Jeśli ktoś chciałby kiedyś powrócić do historii naszej dwójki, to nic nie stoi na przeszkodzie ;)
No i w sprawie komentarzy
Kiedy wersja książkowa? Przy takich komentarzach zawsze się uśmiecham :) Nie mam pojęcia, chociaż to byłoby bardzo fajne.
@Purdy Girl, błagam nie popadaj w depresję ;) Jest o wiele lepszych opowiadań od mojego XD Ciepło mi się na sercu zrobiło jak to przeczytałam ^^

ZASTANAWIAM SIĘ NAD ZAŁOŻENIEM KOLEJNEGO BLOGA, ALE OBAWIAM SIĘ, ŻE BĘDZIE JAK Z TYM. BYĆ MOŻE BĘDZIE MIESZANKĄ RÓŻNYCH ZESPOŁÓW, KTO WIE? 
OBIECUJĘ TO PRZEMYŚLEĆ, BO UWIELBIAM PISAĆ I CHYBA NIE MOGŁABYM Z TEGO ZREZYGNOWAĆ :-3

To chyba wszystko, za bardzo się rozpisałam, ale mam prośbę:
~ jeśli ktoś posiada twittera, niech napiszę swoją nazwę w komentarzu ;)
~ możecie też napisać linki do swoich blogów, będę wdzięczna :)

KOCHAM WAS!!! <3

Rozdział 15

Ashley posadził mnie na brzegu dużej wanny i odkręcił wodę. Nie mogłam go rozgryźć choć wiedziałam, że coś kombinuje. Przybrał poważny wyraz twarzy i wyszedł z pokoju, aby po chwili przyjść z powrotem z moją piżamą. W tym czasie wanna skończyła się napełniać, a ja zostałam sama w łazience. Wzruszyłam ramionami, po czym zrzuciłam z siebie ubrania i zanurzyłam swoje ciało w wodzie. Zaczęłam podziwiać wygląd łazienki, która była urządzona w czerwono - szarych barwach. Nad wanną znajdowało się małe okienko. W kącie była również kabina prysznicowa, a na przeciwko niej umywalka na białej komodzie. Zamknęłam oczy, aby chociaż na parę minut móc się zrelaksować. Zdecydowanie tego było mi potrzebna. W powietrzu unosił się przyjemny zapach płynu do kąpieli
Nagle usłyszałam plusk i gwałtownie uchyliłam powieki. Przede mną siedział Ashley z szerokim uśmiechem na twarzy, niczym joker.
- Ash! - oburzyłam się, a moje policzki oblał rumieniec. Chyba każdy na moim miejscu poczułby się nieco niekomfortowo. Niecodziennie do wanny wskakuje ci Ashley Purdy.
- Przepraszam, że tyle to trwało, ale musiałem coś jeszcze załatwić - wyciągnął się wygodnie. Wpatrywaliśmy się tak w siebie, siedząc po przeciwnych stronach wanny. Dookoła było pełno piany, którą zaczęłam wyławiać dłońmi. Poczułam jak Ashley jeździ palcami po moich nogach. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale jakoś cudem udało mi się uspokoić.
- No daj spokój, Eff - skomentował basista, zbliżając się do mnie - Uśmiechnij się.
Dostałam delikatnego buziaka w policzek i tym razem nie mogłam powstrzymać się od tego, aby kąciki moich ust nie poszły w górę. Ashley chwycił mnie w pasie i usadził plecami w swoją stronę. Oparłam się o jego klatkę piersiową. Uwielbiałam jego dotyk i to w jaki sposób oplatał mój brzuch ramionami. Czułam się wtedy taka bezpieczna i mogłabym na zawsze pozostać w takiej pozycji.
- Kocham Cię - szepnął cicho do mojego ucha - Kocham Cię, kocham Cię...
Muzyk złożył parę szybkich pocałunków na mojej szyi. Te krótkie słowa znaczyły tak wiele.
- Wiesz, że ja Ciebie bardziej? - odpowiedziałam zadziornie, dotykając palcami jego tatuaży na przedramieniu. Starałam się uważać na rękę, która jeszcze była zabandażowana. To zabawne, że mogła się teraz moczyć w wodzie.
- Nie sądzę - pokazał rządek białych zębów.
- Nie będę się z tobą droczyć - odparłam, całując go w usta.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Pół godziny? Godzinę? Mogłam jedynie zaobserwować to, że woda robiła się coraz chłodniejsza, a ja coraz bardziej śpiąca.
- Idziemy spać, co mała? - zapytał cicho, odgarniając moje włosy na bok. Mruknęłam równie cicho w odpowiedzi i wolno wstałam, biorąc przy okazji ręcznik leżący na brzegu wanny.

*
Rano obudziłam się w ramionach Ashley'a i to był widok jaki chciałam widzieć każdego dnia. Mój śpiący ukochany z lekkim uśmiechem na ustach. Wyswobodziłam się z jego objęć, po czym wstałam cicho, by go nie obudzić i ubrałam się w szare dresy oraz czarną bokserkę.
Ku mojemu zdumieniu w salonie byli już Christian i Andy, oglądający program muzyczny w telewizorze.
- Hej Effie - przywitał się ze mną wokalista, a CC zrobił to samo tyle, że wstając i idąc ze mną do kuchni.
- Nie krępuj się i bierz co chcesz. Polecam płatki na mleku - powiedział, siadając na blacie kuchennym. Idąc za jego radą przygotowałam sobie śniadanie i zajęłam miejsce obok perkusisty. Nie było tu najwygodniej, ale przynajmniej przyjemnie i spokojnie.
- Idę dzisiaj na spotkanie - oznajmiłam, pochłaniając kolejną łyżkę musli z mlekiem - I mam nadzieję, że będziesz mi towarzyszył - dodałam.
- Jesteś pewna? - zdziwił się - Nie wolisz wziąć Ashley'a? Tylko nie mów mi, że jeszcze mu nie powiedziałaś.
- Na razie nie wie - oblizałam usta - To ma być niespodzianka, więc ani słowa.
- Ale nie zamierzasz iść w takim stroju? - uderzyłam go pięścią w ramię - No co?

Wkrótce zebrała się reszta towarzystwa. Po posiłku muzycy zajęli się swoimi sprawami, a przede wszystkim dziewczynami, za którymi tak tęsknili przez cały wyjazd. Dziwiłam się, że dałam radę uodpornić się na samotność przez te 3 lata. Owszem, zdarzały się przelotne znajomości, ale nikt nie mógł zająć miejsca Ash'a.
Tak więc o południu zaczęłam przygotowywać się na rozmowę w kawiarni. To mogło wydawać się głupie, ale mi naprawdę zależało na tej pracy. Chciałam zrobić dobre pierwsze wrażenie, nawet jako kandydatka na noszenie kawy. W ciągu 45 minut udało mi się wybrać odpowiedni zestaw ubrań, a także wyprostować włosy i zrobić makijaż.
- Christian, wychodzimy - zapukałam do drzwi jego pokoju.
- Tylko nie mów, że kręcisz z moim kumplem - kiedy wchodziliśmy do przedpokoju przed nami pojawił się Ashley z podejrzliwym, a zarazem pogodnym wyrazem twarzy.
- Nie martw się kocie, po prostu musimy coś załatwić - pocałowałam basistę w nos - Obiecuję, że niedługo dowiesz się o co chodzi.
- No i zostałem w domu sam - mruknął niezadowolony, stojąc w drzwiach - Co ja mam teraz robić?
- Zajmij się sobą i zrób sobie dzień wolny od jakiegokolwiek wysiłku - krzyknęłam, wchodząc do auta CC'ego.
Podczas jazdy słuchaliśmy jakiejś płyty ze schowka, ale kompletnie nie mogłam skupić się na tekście utworu, który właśnie leciał. Cieszyłam się muzyką i podziwiałam widoki za oknem.
W końcu, po mniej więcej 20 minutach jazdy dotarliśmy pod ową kawiarnię. Christian zaparkował samochód. Na czarnym szyldzie odczytałam nazwę miejsca. Lokal miał nazwę Flower Coffee. Wręcz uroczo. Razem z moim towarzyszem zajrzeliśmy przez szybę i lustrowaliśmy wzrokiem wnętrze kawiarni.
- Ta blondynka to Lauren? - zapytałam, wskazując na szczupłą i wysoką kobietę, która widocznie flirtowała z jakimś klientem.
- Tak - usta CC'ego zacisnęły się w wąską kreskę - To ona.
- Jesteś pewien, że powinnam tu pracować? - zwróciłam się do niego z pytaniem - Jeszcze mogę się wycofać.
- Mówiłem, ona jest przeszłością - powiedział bez wahania - Idź! - ponaglił mnie.
- A ty nie wchodzisz? - uniosłam do góry brwi.
- Nie będę siebie ani Ciebie narażał na niepotrzebne pytania. Poczekam tu i będę patrzył co się dzieje. Ok? - kiwnęłam tylko głową i po wzięciu paru oddechów, wkroczyłam do budynku.

- Dzień dobry, co podać? - zapytała Lauren, niechętnie przerywając pogawędkę z facetem.
- Chciałabym się tu zatrudnić - oświadczyłam, pewnie patrząc w jej oczy - Mogłabym rozmawiać z...
- Dylan! - krzyknęła blondynka w stronę tak zwanego zaplecza - Chodź tu na chwilę!
Po paru sekundach obok Lauren pojawił się wysoki blondyn. Jego kolor włosów był dosłownie taki sam jak Watson. Mieli bardzo podobne rysy twarzy, tyle, że oczy tego chłopaka miały zielony odcień. Krewni?
- Pani chciałaby zacząć tu prace. Miałbyś chwilę? – powiedziała w jego stronę, a Dylan przyjrzał mi się z zainteresowaniem. Dokładnie zbadał wzrokiem moją twarz, a następnie machnął ręką, abym poszła za nim na zaplecze. Ostatni raz odwróciłam się w stronę okna, gdzie Christian uniósł kciuki do góry w celu dodania mi otuchy. Z tą motywacją, udałam się na zaplecze kawiarni. Spodziewałam się półek z rzeczami potrzebnymi do wyrobu koktajli, smoothie, a także mleka i tego typu rzeczy, ale zamiast tego zobaczyłam uporządkowane biurko w eleganckim pokoju pomalowanym na niebiesko. Usiadłam na czerwonym, plastikowym krześle i oczekiwałam tego co ma być dalej.
*
Po wszystkim, wydostałam się z Flower Coffee i z uśmiechem podeszłam do CC’ego. Nie musiał o nic pytać, gdyż mój wyraz twarzy mówił wszystko. Nie potrafiłam ukryć tego, jaka byłam szczęśliwa. Oczywiście praca oznaczała koniec z ociąganiem się ze wstaniem z łóżka i poranne lenistwo przed telewizorem. Jednak warto było to poświęcić, aby móc zacząć funkcjonować jak normalny, dorosły człowiek.
Do domu wróciłam cała w skowronkach i natychmiast poinformowałam Ashley’a o moim małym ‘sukcesie’. Co prawda miałam to zachować w tajemnicy i powiedzieć o tym dopiero w odpowiednim czasie. Czyli najprawdopodobniej wieczorem.
Czy był zachwycony? Na pewno był trochę zaskoczony tym, że nie będzie mnie w domu przez kilka godzin dziennie i to go martwiło, ale widziałam również, że jest ze mnie dumny i mnie wspiera. Z powodu tego radosnego wydarzenia razem z Black Veil Brides musieliśmy to jakoś uczcić – kolejnym wieczorkiem z drinkami pod nocnym niebem.
_______________________________________
Wszystko tłumaczę w Epilogu.