Historia Ashley'a i Effie

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 10

- Matty? – odsunęłam się od Ashley’a, który przyglądał mi się podejrzliwie – Widziałam mojego brata – oznajmiłam po krótkiej chwili, nadal wpatrując się w to samo miejsce.
- Dobrze się czujesz? – zaniepokojony basista położył mi dłoń na czole i zmusił, abym na niego spojrzała. Nie odpowiedziałam co wywołało u niego westchnięcie – Jedźmy do domu – po czym pociągnął mnie za rękę. Przed wejściem stała taksówka. Wsiadając do auta, ostatni raz odwróciłam się w stronę parku, który teraz wyglądał tak tajemniczo. Dopiero po chwili dotarło do mnie co się stało, przed moim dziwnym zwidem.
- Ashley – zaczęłam powoli, analizując sytuację – Czy ty mnie pocałowałeś?
Zmieszał się lekko, ale kąciki jego ust uniosły się do góry.
- Wiem, że ci się podobało. W końcu jestem w tym najlepszy – wzruszył ramionami i wzniósł oczy ku górze, robiąc cwaniacki uśmiech. Chciałam uderzyć go w ramię, ale on zrobił błyskawiczny unik, ciągnąc mnie do siebie i wpijając się w moje usta. Oderwałam się po paru minutach, karając za tą uległość.

- Co jest między nami? – miałam milion pytań i zero odpowiedzi. Staliśmy pod hotelem, przy murze.
- Przecież wiesz – odpowiedział, oplatając ramionami moją talię. Klęknął na ziemi, nadal mnie trzymając – Spróbujemy jeszcze raz? – spytał nie odrywając ode mnie błagalnego wzroku. Przełknęłam ślinę. Bardzo tego chciałam, ale bałam się przyszłości.
- Przecież wiesz – powtórzyłam słowa Ash’a – Czasami trzeba ryzykować.
I takim to sposobem, znalazłam się w jego ramionach. Długo staliśmy w takiej pozycji, nawet nie zauważyłam, gdy zaczęłam przysypiać, mimo, że było tak przyjemnie.
Dźwięk windy delikatnie wybudził mnie ze snu, ale kiedy usłyszałam szept basisty ponownie zamknęłam oczy. Do mojej głowy dochodziły  tylko  czyjeś głosy i jak ktoś zdejmuje ze mnie obuwie, przykrywając kołdrą.
                                                                                              *
Powoli rozchyliłam powieki,  widząc nad sobą uśmiechniętego Jake’a. Odwróciłam się w inną stronę, pociągając za sobą kołdrę i ponownie zamykając oczy.
- Fajnie, że śpisz w samej bieliźnie – wymruczał do mojego ucha, ciągnąc za materiał, którym byłam przykryta. Został zrzucony z łóżka i uderzył głową o szafkę – Zaraz jedziemy – jęknął, masując obolałe miejsce. Uniosłam dumnie głowę, po czym biorąc czyste ubrania, wybrałam się do łazienki.
Piętnaście minut później wyszłam z pomieszczenia. Zobaczyłam Ash’a okładającego gitarzystę poduszką. Kiedy mnie zauważyli natychmiast zaprzestali walkę.
- Nareszcie – westchnął Jake – Idziemy na śniadanie, a potem w drogę – uniósł się do góry i opuścił pokój. Basista również wstał z podłogi, ale wyciągnął do mnie rękę, którą po chwili złapałam. Oboje zjechaliśmy windą na dół. Parę minut później byliśmy przy naszym stałym stoliku.
- Czy my o czymś nie wiemy? – spytał Jinxx unosząc charakterystycznie brew i biorąc łyka kawy. Reszta powtórzyła tą czynność. Miałam ochotę się roześmiać.
- My – zaczęłam oplatając ramię basisty dłońmi.
- …jesteśmy razem – Ashley pocałował mnie w czubek głowy.
- Nie mówcie!? – Sammi ocierała chusteczką twarz Jeremy’ego, który opluł się gorącym napojem  - Świetnie!
- Zaczyna się – westchnął Andy maczając herbatnika w herbacie i kładąc głowę na stole. Przysiedliśmy się do piątki z szerokimi uśmiechami na twarzach.
- To lepsze, niż kiedy się kłócą – mruknął Christian.
- Nie marudźcie – poklepałam przyjaciół po plecach – Lepiej jedzcie szybciej, bo bagaże czekają. Czas podbić… No właśnie, co?
- Jedziemy do Włoszech – Jake posmarował kromkę chleba dżemem i podał mi do ręki.
- Zawsze chciałam tam pojechać – rozmarzyłam się. Oczami wyobraźni już widziałam talerze z pizzą i spaghetti – Ale co z moją pracą? – zaniepokoiłam się.
- Skarbie, jesteś moją dziewczyną – wtrącił Ashley uśmiechając się w moją stronę – Nie musisz się o nic martwić.
                                                                                              *
- Słuchajcie, nie możemy sobie zrobić małej przerwy? – perkusista zrobił smutną minę. Pół godziny temu opuściliśmy piękny Paryż, cudownej Francji – Na przykład Hiszpania. Błagam, zagramy ten koncert, a potem zróbmy parę dni relaksu – wzniósł ręce ku niebu.
Wszyscy siedzieliśmy w głównym miejscu spotkań i omówień – czyli kanapa w salonie. Oczywiście ledwie się mieściliśmy, więc razem z basistą ułożyłam się na dywanie, przed telewizorem.
- Co wy na to, dziewczyny? – Jake znudzony przerzucał kanały w telewizorze – W sumie należy nam się chwila odpoczynku – oznajmił po krótkim namyśle i zatrzymał kanał. Trafiliśmy na Disney Channel.
- Dla mnie świetnie – Sammi wzruszyła ramionami wlepiając wzrok w ekran plazmy – Ale wiecie, że po tym będziecie musieli ruszyć tyłki.
- Bo na pewno nie dokonacie tego oglądając Violette – dodałam bawiąc się włosami Ash’a. Wylądowałam na brzuchu, podpierając się na łokciach, aby mieć na niego lepszy widok. W tym momencie wyglądał tak niewinnie.
- W sumie to jest dziwne. Na kogo stawiacie, Thomas czy Leon? 
W tym momencie usłyszałam dźwięk dzwonka.
- Proszę – wydarł się CC w kierunku drzwi. Po chwili pacnął się w czoło, a my wybuchliśmy gromkim śmiechem.
- Odbiorę – wstałam z podłogi, zanim Ashley zdążył się zatrzymać. Na jego twarzy widziałam przelotny strach. A może tylko mi się zdawało. Basista nie chciał odpuścić, trzymając mnie za nogi – Ktoś dzwoni. Daj mi odebrać – rzuciłam. Wtedy Andy złapał za komórkę i ulotnił się na piętro. Ash był za to przygaszony. Usiadłam po turecku i westchnęłam.

*3 dni później*

- Nareszcie! – CC poprawił okulary przeciwsłoneczne na nosie i wystawił twarz do słońca – Już nie mogłem się doczekać.
- Chyba to był dobry pomysł – stwierdziłam – Sammi, idziemy do sklepu? Muszę sobie załatwić jakiś kostium kąpielowy – zajrzałam do portmonetki, ale Ashley podstawił mi banknoty pod nos.
- Dziękuję – mruknęłam odbierając pieniądze. Kiedy rozłożyliśmy nasze rzeczy w pokojach hotelowych, zrobiliśmy zbiórkę przy windzie.
- OK, dziewczyny idą pobuszować, a my pochlapiemy się w basenie – podsumował Jake – Błagam, tyko się nie zgubcie!
- Nie mamy dziewięciu lat – oburzyła się Sammi, poprawiając torbę na ramieniu i dając Jinxx’owi buziaka w policzek – Niedługo wrócimy.
- Jasne – mruknął Andy, za co zaraz oberwał. Odwróciłam się w stronę Ashley’a, po czym przytuliłam mojego chłopaka na pożegnanie.
- Uważaj na siebie – szepnął mi do ucha – Obiecaj!
- Obiecuję – uśmiechnęłam się do niego, po czym razem z przyjaciółką ruszyłam do głównego wyjścia.

Po 15 minutach weszłyśmy do butiku, który wyglądał w miarę dobrze. Przesuwałam wieszaki, szukając kostiumu, który najbardziej przypadłby my do gustu. Nie byłam przekonana do bikini. Czułam się w nim nie pewnie. Może jednak warto spróbować? Sammi zaczęła mi podsuwać dwuczęściowe stroje, ale nie mogłam się na żaden zdecydować. W końcu czerwono-włosa poszła na drugi koniec sklepu, aby tam poszukać.
- Można w czymś pomóc? – usłyszałam czyjś aksamitny głos. Zaskoczona, odwróciłam się na pięcie, aby zobaczyć do kogo należy wypowiedziane po hiszpańsku zdanie.
- Oh, I’m english – speszyłam się, lekko rumieniąc.
- Wiem – zaśmiał się chłopak. Dopiero teraz zdołałam mu się dokładnie przyjrzeć. Był mniej więcej wzrostu Ash’a, posiadał lekko kręcone włosy, wzięte na żel i hebanowe oczy. Jego opalona skóra podkreślała umięśnioną sylwetkę. Na piersi miał przyczepioną plakietkę z imieniem. Miał na imię Marco Perea – To jak, masz problem z wyborem seniorita? – wyszczerzył się, mrużąc oczy i podnosząc głowę do góry.
- Em, chciałam kupić kostium kąpielowy – odgarnęłam włosy za ucho, odwieszając wieszak na swoje miejsce. Szukałam Sammi wzrokiem, ale ona była zajęta grzebaniem w wielkim koszu z rzeczami na przecenie. Tymczasem chłopak mierzył mnie wzrokiem, przez co poczułam się dosyć nieswojo.
- Masz jakieś konkretne wymagania, kolor, krój… skąpość? – puścił do mnie oczko, a ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię.
- Chciałam coś, aby nie rzucać się za bardzo w oczy – bąknęłam w jego stronę. Widziałam jak co chwilę kieruje na mnie swoje oczy. Nie wiedziałam czy to dlatego, że chce znaleźć pasującą rzecz czy tak po prostu.
- Dlaczego? Taka dziewczyna jak ty powinna się pokazywać – wyłowił coś z szafy, przymierzając do mojego ciała.
- Nie sądzę – powiedziałam sama do siebie, a w tym czasie zdążyła przyjść moja towarzyszka.

- I co tam Eff, masz coś? – spytała wesoło, ale gdy zobaczyła Marco zaraz zamilkła. Chłopak właśnie proponował mi kwiecisty wzór, jednak ja zaraz pokiwałam przecząco głową – A może ten? – Sammi wyciągnęła prosty, błękitne bikini. Od razu przypadło mi do gustu. Nie było ani super wyjątkowe, ani super drogie – Przymierz – zachęciła mnie.

Marco pokiwał głową, chwaląc Sam za dobry wybór, a ja zamknęłam się w przebieralni. Wzięłam głęboki oddech, po czym nałożyłam na siebie dwuczęściówkę. Spojrzałam po sobie z krytyką.
- Pokaż się – usłyszałam czerwono-włosą. Oczami wyobraźni mogłam zobaczyć jak wywraca oczami. Z pewnością wiedziała, że trochę się wstydzę. Może wyszłabym chętniej, gdybym miała pewność, iż obok Sammi nie będzie opalonego pracownika sklepu. Po krótkiej chwili odsłoniłam zasłonę i zaprezentowałam się.
- Nieźle – mruknął Marco, perfidnie oblizując usta. Wywołało to u mnie lekki grymas twarzy – Masz oko, koleżanko – zwrócił się do mojej przyjaciółki, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Jest cudnie – klasnęła Doll, zamykając oczy i uśmiechając się – Ashley będzie zachwycony! – palnęła po chwili. Twarz chłopaka wykrzywiła się. Przynajmniej przestanie robić to co robi, gdy dowie się, że mam już swojego księcia z bajki. Mam taką nadzieję. Przebrałam się z powrotem w moje ubrania, po czym kupiłyśmy bikini. Opalony sprzedawca uśmiechał się do nas, kiedy wychodziłyśmy, ale to było widoczne, że lekko przygasł.
- Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy – oparł się o blat, obserwując każdy mój ruch – Tak w ogóle zdradzicie mi swoje imiona
- Effie – odparłam krótko, chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie. Nawet wiatrak nie był w stanie pokonać wysokiej temperatury – A to Sammi.
- Marco – przedstawił się z akcentem.
- Wiem – zaczęłam go przedrzeźniać, ciągnąc za sobą Doll – Widać po plakietce – na to zaśmiał się melodyjnie, machając nam entuzjastycznie.  

- Podobasz mu się – stwierdziła, gdy byłyśmy już daleko od sklepu.
- Daj spokój – uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło – Jezu, Ashley byłby wściekły gdyby się dowiedział.
- Nie przesadzaj. On był nawet sympatyczny – zamyśliła się – A zauważyłaś jak się na ciebie patrzył?
- Nie przypominaj mi – westchnęłam ciężko – Przynajmniej mam w co się ubrać na plażę – postanowiłam zmienić temat, a Sammi zaczęła mówić jak nakręcona. W końcu dotarłyśmy do naszego miejsca postoju. Było po 18:00.
- Hej! – Jinxx zaczął do nas machać, kiedy stanęłyśmy na śliskiej posadzce przy brzegu basenu.
- Hej skarbie, jak się bawicie? – spytała jego wybranka.
- Świetnie! – krzyknął Jeremy rozchlapując przy tym wodę – A jak tam zakupy? – dziewczyna uniosła kciuki do góry, aby pokazać, że było dobrze. Domyślałam się, że nie chciała za dużo ujawniać.
- A gdzie resz… - nie dokończyłam, bo chłopcy wyłonili się zza skarpy, ciągnąc za sobą wielką, dmuchaną orkę.
- Effie! – wrzasnął Ashley podpływając do brzegu i zarzucając mokrymi włosami. Zimne krople padły na moje łydki. Pisnęłam, odsuwając się parę kroków do tyłu – Jesteś – kiwnęłam głową, chowając twarz za włosami.
- Idziemy do pokoi – oznajmiła czerwono-włosa – Dołączcie potem, może pogramy w karty?
Po czym ruszyłyśmy ku wyjściu. Nie potrafiłam odwrócić się w stronę mojego chłopaka. A najgorsze było to, że sama nie wiedziałam dlaczego…
__________________________________________
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. Ten rozdział jest praktycznie o niczym. Wszystko przez brak weny :/ Nie wiem, kiedy będzie następna notka, postaram się jak najszybciej, zwłaszcza, że oceny już wystawione.

5 komentarzy:

  1. Dobrze, że Ash i Effie są już razem ;)
    Ja już nie lubię tego Marco, ale mógłby się jeszcze pojawić. Niech coś namiesza, tylko nie za bardzo ^^
    Czekam i przy okazji zapraszam na mojego nowego bloga z opowiadaniem o Black Veil Brides : http://my-desire-devils-choirs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj zaraz o niczym... O czymś jest. To, że nie ma super wyrafinowanych akcji, to jeszcze nie znaczy, że miło się nie czyta. Sposób w jaki piszesz jest świetny i przez to jakiekolwiek twoje zapiski czyta się super. Jest to takie bardzo gramatyczne i uporządkowane stylistycznie. Wchodzi bez problemu jak książka, więc jest idealne!
    Jak zawsze z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg i mam nadzieję, że wena wróci i to bardzo niedługo ^^
    Pozdrawiam i całuję :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Jebaj sie Marco . Eff ma Ashley'a .

    :D

    Niech on jej nie namiesza w głowie .! :(

    Rozdział ładny , a co do bikini , Sammi ma oko

    OdpowiedzUsuń
  4. EJOOO KIEDY NEXT?? DŁUGO NIC NIE DODAJESZ WIĘC MOGĘ ODDAĆ CI TROCHĘ SWOJEJ WENY. KOCHAM TEGO BLOGA I WPROST NIOSĘ JAJKA KIEDY NIC NIE DODAJESZ XD ;3

    OdpowiedzUsuń